Jest taka jedna sytuacja, ktora wybitnie tkwi mi w glowie, gdyz ma na moje zycie spory wplyw. Nawet nie tyle sytuacja co pewna osoba. W sumie dzieki temu sa jakies zmiany. Juz ostatnio o tym wspominalem i chyba coraz czesciej bede, gdyz wiele mnie to uczy.
Mniej wiecej dwa lata temu, dokladniej to dwa lata mina na jesieni zastanawialem sie nad kolejna sprzeczka. Powiedzialem wtedy takie zdanie, ktore pamietam, bo bylo prawdziwe i przemyslane. Sam czesto wracam do tego co powiedzialem wtedy
" nie wazne co zlego sie stalo, wazne jest co dobrego sie nie stalo"
Czasami udaje mi sie chyba cos madrego wymyslec. Dzis po mszy na trojcowie, wlasnie sie nad tym zastanawialem. Ze tak na prawde zal mamy do siebie i do innych nie wtedy co potrzeba. Ze czasami wiemy co mamy zrobic i jak postapic do momentu, gdy stajemy rzeczywiscie w takiej sytuacji. Zal to powinnismy miec tylko do siebie zawsze. I wylcznie o to co dobrego DLA KOGOS nie zrobilismy a nie o to co zlego nam zrobiono. W perspektywie czasu jakkolwiek bysmy nie postepowali zawsze w sumieniu nam siedzi co sie wydarzylo. Nie mozna dawac za wygrana i trzeba dazyc do rozwoju zmiany. Trzeba wpierw myslec o drugim czlowieku potem o okruszkasz dla siebie. Inaczej to nie ma sensu.
Tak sie zastanawialem jak powinien postepowac czlowiek w momencie, gdy obrywa od drugiego i co drugim ludzia robimy. Patrzac jak by z perspektywy osoby wierzacej. Jezeli mamy wolna wole i rozum to po smierci bedziemy mieli ten sam rozum co mamy tutaj. Przeciez Bog nam go nie zmieni bo inaczej jak by nas mial tam ZAPROGRAMOWAC na wporzadku ludzi to nie bylo by sensu ziemi. Wiec jezeli tutaj nie bede pracowal nad soba, to tam do czeg sie przydam z psychika stad ?
Najlatwiej jest powiedziec - jutro zaczne cos robic, wina nie lezy po mojej stronie, teraz nie mam czasu itd. Czas jest zawsze, wina zawsze lezy po srodku a wczoraj mowilem, ze dzis.
Kurcze sa w zyciu nas ludzie wporzadku, ktorym nie mamy nic do zarzucenia i w srodku nocy pobieglibysmy im pomagac, ale tak na prawde jestesmy wporzadku wobec nich bo oni wobec nas i pozatym uklad nam pasuje. A ciagnie nas do tych, ktorzy nie sa wporzadku. Trzeba dawac dobry przyklad i byc cierpliwym i wytrwalym.
Dzis po raz kolejny stwierdzilem w kosciele, ze Bog mnie slucha. Ze nie jestem dla niego obojetny. Ze mnie zauwaza. Co wazniejsze, ze ja zauwazam Boga. Po raz ktorysdziesiaty cos o co poprosilem od razu sie wydarzylo. Od razu. Dostajemy co nam potrzeba tylko czy umiemy potem sie zachowac jak nalezy. Szkoda, ze nie raz nie mamy tyle wyrozumialosci i cierpliwosci co Bog. On daje nam szanse dziesiatki, ba tysiace razy a my wobec drugiego czlowieka odwracamy sie po byle pierdole albo gdy mamy dolara stracic.
Zaden czlowiek z zasady nie jest zly, po prostu jest niedoskonaly i z tej niedoskonalosci sa problemy. Trzeba sie do tego przed samym soba przyznac i walczyc o doskonalosc. W koncu po to jestesmy na ziemi. My wogule praktycznie nie raz calusienki dzien zajmujemy sie nie tym co porzyteczne tylko tym co nic nie zmienia. Bledy sie popelnia cale zycie. Zeby tylko to zyucie bylo do przodu.
Nie wazne co sie powiedzialo zlego, nie wazne co zlego sie stalo WAZNE CO DOBREGO SIE NIE STALO i CO DOBREGO MA SIE STAC OD NAS A NIE DOSTAWAC.
"... nie dales mi Panie Boze nic o co Cie prosilem ale dales mi wszytko to czego potrzebowalem..." ja mamm to szczescie, ze dostaje. A o co prosilem ? O szanse pojednania i zgody. Tego Bog nie zalatwi za mnie ale moze dac mi mozliwosc bym ja to zalatwil. Mozliwosc dostalem w momencie reszta nalezy do mnie juz.
( obrazek w poscie to zdjecie krzywej wiezy w Niles, ktore zrobilem 7 sierpnia 2008, galeria potek na flickr )
____________________________________________________________________
1 komentarz:
Pozostaje tylko wszystkim życzyć: cierpliwości i wyrozumiałości
Prześlij komentarz